Zwycięzca wyścigu i plasujący się na czwartej lokacie w klasyfikacji kierowców – z taką samą ilością punktów jak trzeci Kimi Raikkonen sezonie 2008 Polak był niezwykłym talentem w Formule 1. Pomimo gorszego sezonu BMW w 2009 Kubica był w stanie skończyć jeden wyścig na podium. Po przejściu do Renault na sezon 2010 zdobył trzy podia, samemu zdobywając 136 ze 161 punktów w sezonie. Jego talent został dostrzeżony przez Ferrari, które chciało zakontraktować Polaka na sezon 2012. Wstępna umowa miała być już podpisana, kiedy wydarzyło się coś, co przekreśliło współpracę.

Kubica przed sezonem 2011 brał udział w rajdzie w Andorze, podczas którego stracił kontrolę nad samochodem i rozbił się w barierze, odnosząc bardzo poważne obrażenia.

„Byłem w Walencji na testach przedsezonowych, kiedy zaproponowano mi rywalizację samochodem rajdowym” – wspomina Robert.

„Najpierw się zgodziłem, ale potem zadzwoniłem i powiedziałem »zapomnijcie o tym«, ale odpowiedzieli, że Pirelli już przywozi opony, a droga jest już zablokowana w celu przeprowadzenia testów”.

„Byłem pewien, że jeśli dostosuję się do tego stylu jazdy, na pewno na tym skorzystam” – powiedział.

„Jeśli zacznie padać deszcz i masz gładkie opony, uczucie, jakie daje ci rajd, jest bezcenne. Kiedy zaczyna padać w F1, od razu wywieszają czerwoną flagę, podczas gdy w Rajdzie Monte Carlo, jeśli wjedziesz na tor na suchych oponach i zacznie padać śnieg, musisz sobie poradzić sam i ukończyć etap”.

Kubica doświadczył czterdziestu dwóch złamań i stracił bardzo dużo krwi. Żeby uratować jego życie, ratownicy musieli poświęcić aż godzinę, żeby wyciągnąć go z mocno zniszczonego wraku.

„Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam z tego, co się wydarzyło, ponieważ byłem w śpiączce przez tak długi czas” – powiedział Kubica.

„Przyjechałem do szpitala z półtora litra krwi, podczas gdy ludzkie ciało ma ich sześć lub siedem. Prawa strona mojego ciała była cała zmiażdżona. Miałem czterdzieści dwa złamania, a od palca u nogi do łokcia byłem cały połamany”.

Polak przeszedł siedemnaście operacji mających na celu „poskładanie” go z powrotem.

„Przez sześć lub siedem miesięcy straciłem czucie i nie ruszałem niczym. Próbowałem poruszyć palcem, ale nie dawałem rady i było to uczucie, które mogą zrozumieć tylko ci, którzy tego doświadczyli. W dniu, w którym mi się udało, poczułem absurdalną radość”.

„Powinienem był przeprowadzić się do Maranello w 2012 roku, albo też dużo wcześniej, a nie każdy o tym wie. W świecie, w którym żyjemy, łatwiej jest pozwolić rzeczom płynąć, ale przez wypadek popadłem z jednej skrajności w drugą. Nikt nie może sobie wyobrazić, jak bardzo byłem inny przed 2011 rokiem. To, czego doświadczyłem, wpłynęło nie tylko na moją stronę sportową, ale także na moje codzienne życie. To był wielki cios, który trwał przez wiele lat”.

„Nawet nie pamiętam, jak jeździłem w przeszłości” – wyjaśnił Polak.

Po rekonwalescencji kierowcy udało się wrócić do rajdów i osiągnąć tam liczne sukcesy. W 2019 na pełen sezon zawitał ponownie do Formuły 1, gdzie rywalizował za kierownicą Williamsa. Marzenie o Ferrari ziściło się w inny sposób. W sezonie 2024 Kubica zasiadł za sterami Ferrari 499P – hypercara stajni z Maranello w Długodystansowych Mistrzostwach Świata.