Hiszpan po czterech sezonach i nie najgorszych wynikach liczył na przedłużenie kontraktu o kolejny rok lub dwa lata. Marzenia Sainza zostały jednak zniweczone przez sensacyjny transfer Lewisa Hamiltona, który po ponad dekadzie odszedł z Mercedesa, by spróbować pod koniec kariery sięgnąć po mistrzostwo z włoską stajnią.

Sainz starał się o zastąpienie Brytyjczyka w Mercedesie, jednak w najlepszym scenariuszu mógłby liczyć co najwyżej na roczny kontrakt bez gwarancji na przyszłość z uwagi na wschodzącą gwiazdę, która ma być przyszłością stajni – Kimiego Antonellego. Próby rozmów z Red Bullem także spełzły na niczym. Stajnia czerwonych byków pomimo licznych gróźb, ostrzeżeń i ultimatum dla Sergio Pereza ostatecznie zdecydowała się przedłużyć kontrakt z Meksykaninem, co zamknęło także tą ścieżkę dla Hiszpana.

„Zdecydowanie osiągnąłem spokój i szczerze wierzę, że jeśli coś się nie stanie, to dlatego, że życie po prostu nie chce, żeby do tego doszło” – przyznał Carlos Sainz.

„To bolało w tamtym momencie, wszyscy mamy ego, a ja mam ego kierowcy i nie mogłem tego wtedy zrozumieć”.

„Osobiście nadal nie mogę zrozumieć pewnych wyborów, których dokonały niektóre stajnie”– kontynuował.

Po długim niezdecydowaniu i niepewności, jaka narastała wokół przyszłości Hiszpana, ten zmuszony był podjąć decyzję, by w ogóle mieć miejsce w stawce na 2025 rok. Ostatecznie Sainz zdecydował się na przejście do Williamsa, który skoncentruje się wokół niego i jego doświadczenia.

„Stwarza to dla mnie jeszcze większe wyzwanie i sprawia, że ​​jeszcze bardziej ekscytuję się Williamsem”.

„Williams to stajnia, która we mnie zainwestowała, która wspiera mnie od samego początku, ta, która przyszła do mnie cały rok temu, i to naprawdę sprawia, że ​​jestem super podekscytowany”.

„Powiedziałem: »Chcę dać tym ludziom to, co oni dali mi. Odwdzięczyć się im tym zaufaniem i wiarą we mnie«. Nie mogę się doczekać, żeby tam pojechać i razem z nimi zbudować coś dobrego” – podsumował Sainz.