Harmonogram Mistrzostw Świata F1 na sezon 2025 obejmuje dwadzieścia cztery rundy, lecz chętnych do organizacji wyścigów królowej sportów motorowych jest znacznie więcej. Lekarstwem na taki stan ma być rotacja torów, które będą organizować rywalizację co dwa lata, współdzieląc tym samym miejsce w kalendarzu z innym obiektem.
Pod kątem rotacji pętli w kalendarzu zostały w szczególności przeanalizowane obiekty znajdujące się w Europie, ponieważ zapotrzebowanie na organizację Grand Prix jest wyższe niż kiedykolwiek. Aż siedmiu obiektom z końcem 2025 roku kończą się umowy na organizację rund Formuły 1, z czego pięciu w Europie – Monako, Monza, Spa-Francorchamps, Zandvoort oraz Imola – i wszystkie wymienione tory starają się o kontynuowanie współpracy, choć już teraz wiadomo, że dla niektórych może zabraknąć miejsca.
Powodem tego są kolejne lokalizacje, które chcą u siebie zorganizować Grand Prix F1, czego najlepszym przykładem jest Madryt, do którego cyrk zawita już w 2026 roku. Na horyzoncie pojawiła się także Argentyna, która wyraziła chęć dołączenia do kalendarza Formuły 1, jak również Rwanda, obok powrotu Kyalami w Republice Południowej Afryki, choć tu wymagane są ulepszenia toru, aby uzyskać akredytację FIA Grade 1.
Takie postępowanie władz królowej sportów motorowych może prowadzić do wyeliminowania niektórych obiektów, lecz tu pojawia się głos rozsądku w osobie Stefano Domenicali'ego, który ujawnił, że jest możliwość utrzymania wielu torów w harmonogramie na zasadzie rotacji, aby nie stracić ich ze sportu.
„Mamy pewne wiadomości do przekazania w najbliższym czasie w odniesieniu do możliwości rotacji europejskich Grand Prix i kilku nowych opcji, o których powiemy w dalszej perspektywie” – powiedział Domenicali podczas niedawnej rozmowy z inwestorami Liberty Media. „To jest coś, co oczywiście wyjaśnimy w odpowiednim czasie”_.
„To prawda, że mamy duże zapotrzebowanie na nowe możliwe miejsca, które chcą wejść do sportu, a nasz wybór zawsze będzie zrównoważony między odpowiednimi korzyściami ekonomicznymi, które możemy mieć jako system, a także dźwignią wzrostu rynku, w którym widzimy potencjał, który będzie dla nas korzystny, aby jeszcze bardziej rozwinąć naszą działalność”.
Obecnie aż połowa torów w kalendarzu ma umowę z Formułą 1 na organizację Grand Prix do 2030 roku, a już w 2026 dołączy do nich Madryt, który posiada dziesięcioletni kontrakt, co oznacza, że część harmonogramu na kolejne lata jest nam dobrze znana.
Zwiększenie zainteresowania F1 od strony organizatorów rund nie przełoży się jednak na powiększenie kalendarza, w którym obecnie znajdują się dwadzieścia cztery rundy. Choć Porozumienie Concorde, które będzie renegocjowane w przyszłym roku, zakłada organizację aż dwudziestu pięciu wyścigów w roku, Stefano Domenicali jasno podkreślił, że obecna liczba rywalizacji jest taka, jakiej sport sobie życzył i taką ilość chcą utrzymać.
„Uważamy, że równowaga, którą mamy pod względem liczb, jest właściwa, więc dwadzieścia cztery to zrównoważona liczba, którą uważamy za właściwą” – potwierdził Włoch.
„Jestem przekonany, że wszystkie propozycje, które trafiają na nasz stół, dają nam po prostu możliwość dokonywania jeszcze lepszych wyborów na przyszłość”.
„Jak zawsze musimy zachować równowagę, wiedząc, że nie możemy podążać wyłącznie, za czystą, bezpośrednią propozycją finansową, ponieważ różni się ona w zależności od regionu, ale od nas zależy zaproponowanie naszym interesariuszom właściwego wyboru”.
„Myślę, że jesteśmy w dobrym momencie, aby upewnić się, że strategia na przyszłość jest jeszcze silniejsza, i dlatego jesteśmy tak pewni, że pomoże to wzmocnić naszą platformę w sporcie, w perspektywie społecznej i biznesowej” – wyjaśnił Domenicali,