Początek sezonu 2024 wydawał się przedłużeniem trwającej od długiego czasu pełnej dominacji Red Bulla. Zwycięstwo Maxa Verstappena w sześciu na siedem wyścigów potwierdzało znakomitą formę czerwonych byków. Stajnia napotkała jednak problemy w rozwoju swojej koncepcji aerodynamicznej, przez co przeciwnicy zaczęli ustawicznie zmniejszać swoją stratę. Dodatkowo wewnętrzne skandale i odejście kluczowych osób pogorszyły wewnętrzną sytuację w zespole.

Największymi zwycięzcami spadku formy Red Bulla okazały się McLaren i Ferrari. Niemniej Mercedes także zarówno w Austrii i Belgii wykorzystał słabość rywali do zdobycia zwycięstw. Jednak to McLaren i Ferrari okazali się na tyle silni, by pojedynek o mistrzostwo konstruktorów podjąć między sobą, uciekając w klasyfikacji Red Bullowi.

Nie tylko McLaren, jak we wcześniejszej fazie sezonu, lecz także Ferrari, poprawiło swoje tempo na tyle, by wyprzedzić Red Bulla w klasyfikacji konstruktorów na cztery wyścigi przed końcem sezonu. Nic nie wskazuje, by trend miał się odwrócić. Kierowcy stajni z Maranello wygrali wyścig w Teksasie i Meksyku jeden po drugim.

„Straciliśmy ten tytuł [w klasyfikacji konstruktorów]. Ferrari w obecnej formie jest poza naszym zasięgiem, a mogą nawet dogonić McLarena” – przyznał Helmut Marko.

Pomimo że Red Bull powoli zaczyna postrzegać mistrzostwo konstruktorów jako spisane na straty, Marko wciąż, raczej optymistycznie, patrzy na tytuł dla Maxa Verstappena, który ma bardzo dużą szansę dowieźć do końca sezonu przewagę wypracowaną w pierwszych wyścigach kampanii 2024.

„Nie jestem w tej kwestii zbyt zrelaksowany” – podkreślił Marko. „Będziemy potrzebować nowego silnika, więc otrzymamy karę [pięć miejsc]”.

„Dobrą rzeczą jest to, że będziemy mieć kilka koni mechanicznych więcej i miejmy nadzieję, że większą prędkość. W Brazylii można też dobrze wyprzedzać”.