Latem Mercedes był wyraźną drugą siłą w stawce. W ubiegły weekend w Japonii niemiecka ekipa była wolniejsza od pary McLarenów i Ferrari Charlesa Leclerca i rzecz jasna Red Bulla.
Ta sytuacja pokazuje, jaki ogrom postępów będzie wymagany, aby zespół z Brackley mógł rzucić wyzwanie bykom w 2024 roku.
Pod koniec ubiegłego sezonu Hamilton zachęcał swoją ekipę do odejścia od koncepcji „zero sidepods”, jednak inżynierowie długo trzymali się swojego odważnego projektu. Ostatecznie w maju, podczas Grand Prix Monako, Mercedes porzucił niefortunną koncepcję.
Brytyjczyk widzi teraz kolejną konieczną zmianę, aby mógł walczyć z kierowcami Red Bulla.
„Nie mam pojęcia, gdzie będziemy w przyszłym roku, na razie jesteśmy daleko od ideału” – powiedział Lewis Hamilton. „Musimy wierzyć, że następne pół roku będzie najlepszymi sześcioma miesiącami rozwoju, jakie kiedykolwiek mieliśmy”.
Podgonienie Red Bulla to nie lada wyczyn dla Mercedesa. Hamilton wskazuje jednak na niezwykły postęp, jaki zaliczył McLaren. Od zespołu, który nie mógł awansować do Q2, do takiego co w wyścigu kończy z dwoma bolidami na podium.
„W McLarenie znajdują na to dowody, nie możemy przymykać oczu i tylko patrzeć na to, co zrobili” – podkreślił siedmiokrotny mistrz świata.
„Wierzę, że mój zespół może tego dokonać. Zawsze byliśmy świetni w zwiększaniu docisku samochodu. Jednak przy obecnym sposobie pracy naszego bolidu dodawanie docisku nie działa”.
„Mam nadzieję, że dzięki zmianie filozofii wrócimy na miejsce, na które zespół zasługuje” – dodał na koniec Hamilton.