Nowa umowa oznacza również ogromną podwyżkę – według informacji portalu Motorsport.com, przedłużenie ma być warte około 30 milionów dolarów za sezon.
To znaczący wzrost względem dotychczasowego wynagrodzenia Russella i wyraźny dowód na to, że Mercedes wiąże z nim długofalowe plany, widząc w nim lidera zespołu na kolejne lata.
26-letni Brytyjczyk notuje bardzo udany sezon i staje się główną siłą napędową zespołu, współpracując z debiutującym w Formule 1 Kimim Antonellim. Po czterech rundach Russell zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, mając na koncie trzy podia i zaledwie czternaście punktów straty do Lando Norrisa z McLarena. Szczególne wrażenie na władzach zespołu zrobił jego fantastyczny występ w Bahrajnie, gdzie wywalczył drugie miejsce.
„To było niesamowite tempo” – skomentował Toto Wolff, szef Mercedesa, po tamtym wyścigu. Takie osiągi z pewnością miały wpływ na finalną ofertę nowego kontraktu.
W kontekście zmian w składach kierowców, jeszcze rok temu Mercedes był łączony z Maxem Verstappenem, gdy w Red Bullu dochodziło do wewnętrznych napięć. Jednak teraz wszystko wskazuje na to, że Wolff całkowicie skupia się na obecnym duecie kierowców.
„Nie flirtuję poza związkiem, jeśli jestem w dobrym” – powiedział Wolff podczas Grand Prix Australii, dając do zrozumienia, że Verstappen nie jest brany pod uwagę.
Po odejściu Lewisa Hamiltona do Ferrari, Mercedes postawił na stabilność i młodość. Awans Antonelliego z Formuły 2 oraz zbliżające się przedłużenie kontraktu z Russellem są jasnym sygnałem, że zespół inwestuje w nową erę.
„Rozmawialiśmy kilka tygodni temu o odpowiednim momencie, by podjąć rozmowy. Jestem – naiwnie lub nie – kimś, kto dotrzymuje słowa” – dodał Wolff. „Ta trójka [Russell, Antonelli i rezerwowy Valtteri Bottas] to skład, z którym chcę kontynuować współpracę”.
Podpisanie nowego kontraktu przez Russella wydaje się więc kwestią czasu. Mercedes jasno pokazuje, kto ma być przyszłością zespołu – i nie zamierza oglądać się za siebie.