Formuła 1 dawno już podjęła decyzję o stopniowym zwiększaniu elektryfikacji jednostek napędowych. Kolejne generacje silników miały stopniowo zwiększać udział mocy części hybrydowej. Porzucenie drogiego systemu MGU-H generującego energię elektryczną z ciepła generowanego podczas spalania w silniku i znaczne zwiększenie mocy tańszego systemu MGU-K generującego energię elektryczną z hamowania. Zmiany te i uproszczenie konstrukcji jednostek nimi spowodowane stanowiły główną zachętę dla nowych producentów. Audi, Ford oraz powrót Hondy – wszyscy ci producenci mieli pojawić się w stawce w 2026 roku.

Jeszcze do niedawna był to niekwestionowany kurs. Zmieniło się to jednak kiedy zaczęły pojawiać się coraz większe wątpliwości dotyczące zbytniego skomplikowania i obaw przed nieefektywnością nowych regulacji zarówno silnikowych, jak i aerodynamicznych.

Proponowanymi scenariuszami stały się przedłużenie aktualnej generacji do 2028 roku i przejście wówczas na silniki V10 lub wejście w życie nowej generacji na okres skrócony z sześciu do około trzech lat.

„Nie chcę tego przesądzać, ponieważ wciąż prowadzimy rozmowy” — powiedział Nikolas Tombazis zapytany, czy F1 może powrócić do silnika V10, V8 czy turbo.

„W ciągu najbliższych kilku tygodni nadal będziemy prowadzili rozmowy z producentami jednostek napędowych, dlatego nie chciałbym tego przesądzać. Nie powinniśmy wyciągać pochopnych wniosków. Jesteśmy bardzo dumni, że sprowadziliśmy Audi do tego sportu, w pełni to szanujemy i nie chcemy, aby cofnęli tę decyzję”.

„Jesteśmy również bardzo dumni, że przekonaliśmy Hondę do ponownego rozważenia opuszczenia sportu i powrotu, więc wszystko, co robimy, jest złożoną równowagą między tymi czynnikami”.

„Chodzi o to, że nie ma jednego punktu, który odpowiadałby na wszystkie pytania w ten sam sposób, między byciem uczciwym, ochroną sportu, cięciem kosztów, ochroną producentów jednostek napędowych i ochroną inwestycji. Nie ma jednego rozwiązania, które byłoby idealne do wszystkiego, więc staramy się znaleźć ten złoty środek”.

„Rzeczy się zmieniły, myślę, że znaczącym czynnikiem jest postrzeganie, nawet wśród producentów jednostek napędowych, szybkości, z jaką nastąpi elektryfikacja” — wyjaśnił.

„To znaczący czynnik, nie możemy temu zaprzeczyć, a w latach 2020–2021, kiedy prowadzono te dyskusje, trend był dość wyraźny, zdecydowanie w kierunku elektryfikacji. Nie twierdzę, że tak nie będzie, ale z pewnością poglądy uczestników się zmieniły i nawet jeśli Formuła 1 jest w bardzo dobrej kondycji finansowej, ważne stało się, aby chronić ją przed wahaniami światowej gospodarki”.

_„Musimy podjąć te środki ochronne, gdy świeci słońce, a nie gdy zaczyna padać deszcz, a dążenie do cięcia kosztów jest ważne. Nie myślimy jednak o robieniu tego jednostronnie, nie próbując uszanować wszystkich uczestników” – podsumował Tombazis.