Jednostki napędowe używane w Formule 1 przeszły w ostatnich dekadach znaczną ewolucję. Wykorzystywane w latach 1995-2005 silniki dziesięciocylindrowe – V10 zostały zastąpione ośmiocylindrowymi, a następnie sześciocylindrowymi w 2014 roku. Wówczas do jednostki napędowej została dodana także elektryczna część hybrydowa.

Wielu fanów uwielbiało charakterystyczny „wrzask” wydawany przez ośmio- i dziesięciocylindrowe jednostki, których obroty dochodziły do 18000 na minutę. Dla porównania aktualne silniki, a także przyszłe, przez co najmniej kilka lat, podczas kolejnej generacji zaczynającej się w 2026, optimum pracy znajdują na poziomie 11-12 tysięcy obrotów na minutę. Sprawia to, że ich dźwięk jest cichszy i mniej charakterystyczny.

FIA prawdopodobnie, żeby ocieplić swój nadszarpnięty w ostatnich miesiącach w środowisku Formuły 1 wizerunek, zdecydowało się powołać grupę roboczą mającą zbadać czy jednostki V10 znalazłyby zastosowanie w przyszłych generacjach bolidów, a także, z jakim wiązałyby się kosztami oraz wyzwaniami.

„Prowadzimy rozmowy z wieloma interesariuszami, aby określić przyszły kierunek techniczny Formuły 1 po cyklu regulacyjnym 2026” – przyznał Mohammed Ben Sulayem.

„Układ napędowy V10 zasilany paliwem ekologicznym byłby częścią tych rozważań, które byłyby powiązane ze środkami ochrony środowiska i ograniczania kosztów. Musimy rozważyć odpowiednią ścieżkę techniczną dla tego sportu”.

„Chociaż w pełni skupiamy się na wprowadzeniu przepisów na rok 2026 i perspektywie wyścigów, które ze sobą przyniosą, musimy również mieć oko na przyszłość. Zamiarem jest powołanie grupy roboczej, której zadaniem byłoby zbadanie wszystkich możliwości” – dodał.

Nie wiadomo czy tak drastyczna zmiana jednostek napędowych nie spowodowałaby silnego oporu aktualnych oraz przyszłych ich producentów, którzy zmierzyliby się przez to ze znacznym wzrostem kosztów i spadkiem opłacalności przedsięwzięcia.

Michael Schumacher i Rubens Barrichello / © Scuderia Ferrari
Michael Schumacher i Rubens Barrichello / © Scuderia Ferrari