Brytyjski zespół swoim AMR23 w trwającym sezonie siedmiokrotnie kończył wyścig na podium. Za każdym razem to Fernando Alonso cieszył się i celebrował znakomity wynik.
Latem Aston Martin notował nieco gorsze wyniki, mimo to podczas Grand Prix Holandii Alonso ukończył zmagania tuż za triumfatorem – Maxem Verstappenem.
Po wyścigu na Włoskiej Monzy Brytyjski skład spadł na czwarte miejsce w klasyfikacji. Obecnie do Mercedesa tracą pięćdziesiąt sześć punktów, natomiast do trzeciego Ferrari ledwo jedenaście oczek.
Monza jest znana z niskiego docisku i dużych prędkości, to główna słabość ekipy Lawreanca Strolla. We Włoszech Alonso dojechał na dziewiątym miejscu, a Stroll na szesnastym. Na szczęście dla ekipy z Silverstone, jedynie podobną charakterystykę ma tor w Las Vegas.
„Celem jest próba powrotu na drugie miejsce w mistrzostwach konstruktorów” – powiedział Tom McCullough, inżynier Astona Martina.
„To odważny cel, patrząc, jaka jest duża konkurencja. Mercedes miał kilka mocnych wyścigów, a Ferrari najlepiej zapunktowało na Monzy, w swoim domowym wyścigu”.
„Mamy nadzieję, że gdy już wrócimy na tory, na których potrzeba większej siły docisku, to będziemy bardziej konkurencyjni”.
Większość zespołów skierowała część swoich zasobów do projektowania bolidu na rok 2024. McCullough twierdzi jednak, że Aston Martin będzie wprowadzał zmiany w swojej konstrukcji aż do ostatniej rundy w Abu Zabi.
„Od osiemnastu miesięcy podążamy tą samą ścieżką rozwoju” – wyjaśnił. „Ta filozofia tak naprawdę się nie zmieniła, nadal będziemy je dostarczać na tory od teraz, do ostatniego wyścigu”.
„Wiele części zostało wypuszczonych jakiś czas temu, a zanim dotrzemy na poszczególne tory, pojawi się ich więcej. Mimo że europejska część sezonu dobiegła końca, nadal będziemy dostarczać części do naszego AMR23” – dodał na zakończenie Tom McCullough.