Wbrew wczesnym zapowiedziom nie dostaliśmy po raz kolejny bardzo ograniczonej ewolucji bolidu Red Bulla, lecz prawdziwą, wartą analizowania rewolucję. Od wlotów powietrza oraz sekcji bocznych, aż po przetłoczenia odprowadzające powietrze na pokrywie silnika i dodatkowe kanały aerodynamiczne.
James Allison jest pod wrażeniem posunięcia Red Bulla, po którym, jako po panującym mistrzu świata, oczekiwał konserwatywnego podejścia i zachowawczości w podejmowaniu ryzyka.
„Przeważnie myślałem, że kiedy zespół jest na czele, tak jak dotychczas, dość łatwo jest spocząć na laurach i stwierdziłem, iż jestem pod wrażeniem za chęć zrobienia czegoś, co nie jest tylko prostym powtórzeniem poprzedniego sezonu” – powiedział James Allison.
„Myślę, że można przejść się aleją serwisową, zdjąć pokrywy silnika z każdego samochodu na starcie i umieścić ją na dowolnym innym samochodzie na starcie, a to nie zrobiłoby wielkiej różnicy. Interesujące będzie to, co będzie pod pokrywą silnika i do czego się to wykorzystuje” – zauważył jednak dyrektor techniczny Mercedesa.
Allison przyznał, że jego stajnia uznająca Red Bulla za punkt odniesienia, jest w „trybie pogoni” za mistrzowskim tempem. Potwierdza także, że udało się wyeliminować główny problem trapiący zeszłoroczną konstrukcję – nieprzewidywalne zachowanie tylnej osi.
„To sezon składający się z dwudziestu czterech wyścigów i będziemy to kontynuować [rozwój], starając się zachować konkurencyjność w tym sezonie” – podkreślił Allison.
„Jeszcze bardziej [rozwiniemy bolid] w następnym roku i roku kolejnym, więc nie, nie byłbym taki pesymistyczny” – podsumował, analizując szansę na dogonienie ekipy z Milton Keynes.