Świetne tempo przez cały weekend

W piątek 16-latek z Rossoszycy uplasował się w czołówce na portugalskim torze Algarve. Dwie sesje treningowe zakończone na drugim miejscu zapowiadały wielkie emocje. Następnie w sobotniej czasówce Jan Przyrowski potwierdził bardzo dobrą formę i zapewnił sobie start z pierwszej linii. Przed sobą miał tylko jednego rywala i zanosiło się na emocjonujący pojedynek. Niestety dla Polaka, jeden z rywali – Nathan Tye – wyeliminował go z wyścigu na piątym okrążeniu. Wydawało się, że limit pecha został wyczerpany, ale już w sprincie niedługo po starcie ten sam zawodnik znów uderzył w bolid kierowcy Griffin Core by Campos.

Jan Przyrowski spadł na koniec stawki, dokładniej na trzydziestą pięrwszą pozycję. Wydawało się, że trudno będzie jakkolwiek uratować sobotę. Tymczasem protegowany Akademii Motorsportu Orlen rozpoczął szaleńczą pogoń i w zaledwie trzynaście minut dotarł na dziesiątą pozycję. Do punktowanej wówczas Top 9 zabrakło mniej jak trzydzieści tysięcznych sekundy. Kilka godzin później okazało się, że sędziowie mieli pod lupą trzech rywali i przyznali im kary czasowe. W ten sposób Przyrowski awansował na siódmą pozycję i zdobył cenne cztery punkty.

Przyszła kolej na niedzielę. Ponownie kierowca z Rossoszycy otarł się o pole position, do którego zabrakło tylko 0,078 sekundy. Oznaczało to start z trzeciego pola. Jan Przyrowski zamierzał atakować i już na samym początku wskoczył na drugie miejsce. Później Polak przez cały czas wywierał presję na Thomasie Strauvenie. Na około trzy minuty przed końcem zawodów udało mu się go wyprzedzić i dowieźć do mety zwycięstwo.

Waleczny Jan Przyrowski skupiony na kolejnym celu

Protegowany Akademii Motorsportu Orlen szczęśliwy po zwycięstwie, ale też czuł sportową złość po sobocie. Weekend w Portimao mógł potoczyć się o wiele lepiej, ale motorsport nieraz pokazał, że czasem trzeba przejść prawdziwą próbę. I takową Jan Przyrowski zaliczył na więcej niż sześć z plusem! Sam zainteresowany podzielił się wrażeniami i oczekiwaniami przed kolejną rundą E4 Spanish Winter Championship.

„Do rundy E4 SWC w Portimao przystępowałem jako lider i czułem z tego powodu sporo ekscytacji. Sam obiekt nie był też moim ulubionym, a wiedziałem, że rywale będą bardzo szybcy. Gdy od piątku byłem bardzo szybki moja pewność siebie dodatkowo wzrosła. Wierzyłem, że mogę wygrać w każdym wyścigu” – powiedział Jan Przyrowski.

„Niestety sobota napisała dla mnie inny scenariusz, bo aż dwa razy rywal wykluczył mnie z walki o co najmniej podium. Zamierzałem jednak walczyć o powrót do gry. W sprincie wróciłem z dalekiej podróży, bo z P31 na P10. Świetnie się bawiłem i szkoda mi było początkowego braku punktów, ale potem trzech rywali spadło za mnie i awansowałem na P7. To udowodniło mi, że warto było uwierzyć, że powrót do punktowanej strefy jest możliwy”.

„W niedzielę podszedłem do rywalizacji na spokojnie. Czułem sportową złość po sobocie, ale chciałem ją przekuć w coś pozytywnego. Po kwalifikacjach i P3 miałem niedosyt, ale to nakręciło mnie na wyścig, który zdołałem wygrać. Czułem mega dumę i teraz wierzę, że w kolejnej rundzie powalczę o mistrzostwo zimowej F4” – zakończył protegowany Akademii Motorsportu Orlen.

Polak wiceliderem klasyfikacji generalnej E4 SWC

Jan Przyrowski zgromadził 93 punkty, dzięki którym zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Strata do lidera wynosi zaledwie pięć „oczek”, a do końca zmagań w E4 Spanish Winter Championship pozostała tylko jedna runda. To zapowiada sporo emocji i to już niebawem.

Kiedy kolejne wyścigi z udziałem Jana Przyrowskiego?

Za niespełna dwa tygodnie, w dniach 7-9 marca, odbędzie się trzecia i zarazem finałowa runda E4 Spanish Winter Championship. Zawodnicy i zespoły przeniosą się na hiszpański tor Navarra. Jan Przyrowski wraz z Griffin Core by Campos zrobią, co w ich mocy, aby wyścigowy weekend w Los Arcos potwierdził świetną formę. Przed nami zacięta walka o mistrzostwo zimowej F4.