Przebieg rywalizacji na torze Jerez

Ten legendarny hiszpański tor w 1997 roku gościł niesamowity finał sezonu F1. Wtedy aż trzech kierowców zanotowało identyczny czas w kwalifikacjach, a w wyścigu byliśmy świadkami kontrowersyjną walki o tytuł mistrzowski pomiędzy Michaelem Schumacherem a Jacquesem Villeneuve’em.

Nic dziwnego, że pętla w Jerez zazwyczaj oznacza zaciętą walkę, a różnice czasowe są wręcz minimalne. Już w trakcie testów 24-25 września Jan Przyrowski okazał się najszybszym kierowcą. Wtedy aż dwudziestu trzech zawodników zmieściło się w zaledwie 0,9 sekundy. To zapowiadało zaciętą walkę podczas weekendu wyścigowego.

Tak też było. Polski reprezentant Griffin Core by Campos potwierdził jednak, że jest szybki, kończąc piątkowe sesje testowe na czwartej i piątej pozycji. W sobotę podczas treningu udało się znów pojechać dobre okrążenie, które dało czwarty rezultat. To zapowiadało walkę o wysokie miejsca również w pierwszej sesji kwalifikacyjnej. Niestety w jej trakcie było trudniej o dobry czas, co zakończyło się dziewiątym wynikiem.

Apetyty przed pierwszym wyścigiem były spore. Podopieczny Orlen Teamu wiedział, że stać go na poprawę. Początek ułożył się dość dobrze, ponieważ udało się awansować o jedno „oczko”. Niestety neutralizacja skomplikowała nieco sytuację, ponieważ pojawiła się w momencie, kiedy tempo w bolidzie Camposa nieco osłabło. To też naraziło zawodnika z Rossoszycy na ataki rywali znajdujących się tuż za nim. Mimo wszystko restart był udany, bo nawet udało się wskoczyć do Top 8. Później rozpoczęły się problemy, a nasz zawodnik był wielokrotnie wypychany z toru, co skończyło się spadkiem na trzynaste miejsce. Ostatecznie sędziowie potraktowali to jako incydent wyścigowy i żaden z rywali nie otrzymał kary.

Niedziela rozpoczęła się dla Jana Przyrowskiego o wiele lepiej. Po wielu analizach z inżynierami udało się uzyskać tempo z testów oraz treningów. W drugich kwalifikacjach Polak wywalczył trzecie pole startowe. Niestety później sędziowie postanowili uznać jedno z okrążeń Juana Coty z Drivexu, które zepchnęło kierowcę Griffin Core by Campos na czwarte pole. Po drodze był jednak jeszcze drugi wyścig, w którym trzeba było zadbać o samochód i wyciągnąć, co się da. Poszło bardzo dobrze, ponieważ po starcie z dziesiątej pozycji Przyrowski przebił się na siódme miejsce. Przez większość dystansu drugi wicemistrz świata w kartingu z 2022 roku naciskał na poprzedzającego go rywala, ale finalnie zabrakło czasu na wyprzedzenie.

Trzeci i zarazem finałowy wyścig w Jerez przyniósł duże nadzieje. Po udanym starcie w pierwszych dwóch zawodach po cichu liczyć można było na awans do Top 3. Tak się niestety nie stało. Znów przypomniały o sobie „stare demony”, czyli problemy ze sprzęgłem. Wydawało się, że to koniec marzeń o dobrym wyniku, kiedy samochód Przyrowskiego pozostał na swoim polu startowym. Na szczęście udało się ruszyć i uniknąć karambolu, do jakiego doszło dwie linie dalej. Nikomu nic się nie stało, ale wyścig doczekał się czerwonej flagi. Sędziowie przywrócili kolejność ze startu, co pozwoliło wrócić kierowcy z Rossoszycy na czwartą pozycję.

W zasięgu Polaka było podium. Jan Przyrowski naciskał na Juana Cotę i Thomasa Strauvena. Kiedy to Hiszpan wyprzedził Belga, pojawiła się okazja dla kierowcy Griffin Core by Campos. 16-latek do samego końca naciskał na kierowcę Rodin Motorsport, ale ten skutecznie się bronił. Na tej sytuacji próbował skorzystać lider mistrzostw Keanu Al Azhari, który wciskał się „pod łokieć” Janowi Przyrowskiemu, ale ten skutecznie kontrował. Finalnie czwarta pozycja przyniosła nawet trzecie miejsce w klasyfikacji debiutantów. Niestety po zakończeniu rywalizacji sędziowie ukarali Jana Przyrowskiego cofnięciem o pięć miejsc za zdarzenie z Griffinem Peeblesem z początku wyścigu. Decyzja była dość kontrowersyjna, ponieważ w wielu przypadkach podobne akcje na torze kwalifikuje się jako incydent wyścigowy. Bywały też historie, kiedy to Polak był wyeliminowany z wyścigu, a jego rywal otrzymywał niższy wymiar kary.

Jan Przyrowski - Griffin Core by Campos / © Jan Przyrowski
Jan Przyrowski - Griffin Core by Campos / © Jan Przyrowski

Jan Przyrowski po 6. rundzie sezonu

Debiutancki sezon w Hiszpańskiej Formule 4 nie układa się tak, jak sam Jan Przyrowski by sobie życzył. Mimo wszystko z takiego weekendu wyścigowego jak ten w Jerez można wyciągnąć pozytywy. To tylko bojowo nastraja przed finałem na obiekcie Barcelona-Catalunya.

„Runda w Jerez była na pewno postępem względem tego, co było wcześniej, ale i tak przed nami dużo pracy. Jednak zawsze fajnie jest osiągnąć nawet mały sukces” – ocenił polski kierowca.

„W Q1 nie udało mi się złożyć dobrego okrążenia, tempo było, ale nie udało się go wykorzystać, a w Q2 złożyłem wszystkie sektory i było dobrze, więc to zaważyło”.

„W pierwszym wyścigu ja i mój inżynier wiedzieliśmy, że nie walczymy o duże punkty i że w mistrzostwach też nie ma, o co walczyć, więc spróbowaliśmy coś z ustawieniami bolidu, co nie zadziałało i przez to straciłem tempo na dystansie” – tak o pierwszych zmaganiach mówił zawodnik Griffin Core by Campos.

„Drugi wyścig uważam za dobry – nie miałem żadnych nowych opon, a mimo to byłem jednym z najszybszych zawodników na torze. Bardzo dobre pierwsze okrążenie pozwoliło mi na wskoczenia na siódme miejsce, potem tempo było lepsze niż kierowcy z przodu, ale nie na tyle, żeby spróbować manewru”.

„Niestety ⁠czas Coty z Q2 został usunięty przez złamanie limitów toru, ale potem jego zespół i on się odwołali, więc zwrócili mu czas, co oznaczało dla mnie start z czwartego, a nie trzeciego pola. Samą walkę ze Strauvebem i Al Azharimi nie oceniam dobrze, bo jechaliśmy jeden za drugim i przez efekt brudnego powietrza nic nie mogliśmy zrobić, więc było to po prostu oczekiwanie na błąd zawodnika, który finalnie się nie przytrafił. Wyścig ukończyłem na miejscu czwartym i jednocześnie trzecim wśród debiutantów, ale kara po wyścigu cofnęła mnie na P9. Nie zgadzam się z decyzją sędziów. Według mnie ta kara nie powinna być przyznana, ponieważ zdarzenie, w którym brałem udział, było zwykłym incydentem wyścigowym. Nic jednak nie możemy z tym zrobić i jedyne, co pozostaje to udanie zakończyć sezon w Barcelonie” – zakończył 16-latek z Rossoszycy.

Stabilna sytuacja w “generalce”

Po szóstej rundzie sezonu 2024, która odbyła się na torze Jerez, Jan Przyrowski zajmuje dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Na trzy wyścigi przed końcem kampanii pozostało do zdobycia 68 punktów. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia z toru, istnieje szansa na poprawę pozycji.

Przed nami finał sezonu

Za około miesiąc, 8-10 listopada, Hiszpańska Formuła 4 wróci do rywalizacji. Areną zmagań będzie dobrze znany nam z F1 tor Barcelona-Catalunya nieopodal Montmeló. Każdy kierowca ma jeszcze dużo do pokazania, co tylko sprawia, że czeka nas zacięta rywalizacja w ostatnich trzech wyścigach sezonu 2024. Jan Przyrowski powalczy o kolejne podia wśród debiutantów oraz postara się również włączyć do gry o premierowe zwycięstwo w serii. Potencjał i tempo, które drzemią w 16-latku z Rossoszycy, są duże, a nic tak nie podbudowuje przed kolejnymi motorsportowywmi wyzwaniami jak wyniki na koniec każdego roku.

Jan Przyrowski - Griffin Core by Campos / © Jan Przyrowski
Jan Przyrowski - Griffin Core by Campos / © Jan Przyrowski

Źródło: Jan Przyrowski