Po mocnych występach podczas sesji treningowych, Carlos Sainz utrzymał dobrą passę Scuderii, zdobywając pole position. Charles Leclerc znalazł się za nim i Maxem Verstappenem na trzeciej pozycji.

Już na okrążeniu formującym doszło do pierwszego incydentu. Yuki Tsunoda nie dojechał nawet do pozycji startowych z powodu awarii hydrauliki, co opóźniło start i spowodowało zamieszanie w garażach. Po kolejnym okrążeniu formującym zgasły światła i bez większych problemów większość przodu stawki wyjechała z pierwszego zakrętu na niezmienionych pozycjach.

Płaskie tylne skrzydło z niskim dociskiem w bolidach Ferrari pozwoliło utrzymać się Hiszpanowi na prowadzeniu przez kilkanaście okrążeń. Max Verstappen wykorzystał jednak skutek uboczny skrzydła Scuderii – mocniejsze zużycie tylnych opon i objął prowadzenie przed oknem na wymianę opon.

Po zjeździe do alei serwisowej obaj kierowcy Ferrari wyjechali blisko siebie, a tuż za nimi znalazł się Sergio Perez, który na kolejnych okrążeniach utknął w małym pociągu DRS za Carlosem Sainzem i Charlesem Leclerkiem.

Najpierw Meksykanin dopadł Monakijczyka, który wypadł z zasięgu DRS za zespołowym kolegą i był bezradny wobec przewagi prędkości Red Bulla. Leclerc jednak potrafił dobrze utrzymywać się blisko Pereza, przez co razem z nim zbliżył się do Hiszpana, który także musiał uznać wyższość kierowcy Red Bulla.

Oba bolidy czerwonych byków znalazły się na pierwszych dwóch pozycjach, a za nimi rozpętała się agresywna walka o najniższy stopień podium między kierowcami Scuderii. Po mrożących krew w żyłach dla Tifosi momentach na hamowaniu do pierwszego zakrętu, gdzie kilkukrotnie było blisko kontaktu i wypadku między dwoma Ferrari, Sainz i Leclerc dowieźli jednak trzecie i czwarte miejsce, z różnicą zaledwie 0.187 sekundy.

„To było za dużo ze strony Carlosa, jeśli chodzi o jego obronę. Tego było też za wiele z mojej strony podczas ataków. Stanięcie na podium tutaj, na Monzy, wiele dla nas znaczy. Dlatego daliśmy z siebie wszystko” – przyznał po wyścigu Leclerc.

„Tak, było na limicie, ale zawsze mówiłem, że właśnie tak kocham się ścigać. Dzisiaj tak było. To była dobra zabawa”.

„Nie jestem pewien, czy zabawa to właściwe słowo. Myślę, że to była bardzo ciężka walka. Dałem z siebie absolutnie wszystko” – przyznał Sainz.

Za nimi, na piątej i szóstej pozycji znaleźli się kierowcy Mercedesa. George Russell plasował się przez większość wyścigu na ziemi niczyjej, przed Alexem Albonem i z dużą stratą do Ferrari. Lewisowi Hamiltonowi udało się w końcówce wyścigu wyprzedzić zarówno kierowcę Williamsa, jak i oba McLareny. Walka z Piastrim zakończyła się jednak karą pięciu sekund dla Brytyjczyka i oberwanym skrzydłem dla Australijczyka, przez co spadł na dwunastą pozycję.

Fernando Alonso dojechał do mety dopiero jako dziewiąty, a jego zespołowy kolega – Lance Stroll, był szesnasty, co pozwoliło Ferrari wyprzedzić Astona Martina w klasyfikacji konstruktorów i zająć trzecie miejsce przez Włochów.

Z jednym punktem do mety dojechał Valtteri Bottas, natomiast Liam Lawson skończył swój drugi wyścig w Formule 1 na jedenastej pozycji.

„Nigdy bym nie uwierzył, że [10 zwycięstw z rzędu] jest możliwe, ale dzisiaj musieliśmy na to popracować, a to zdecydowanie dawało dużo więcej frajdy” – powiedział Verstappen.

„Mieliśmy dobre tempo, mieliśmy dobre opony, ale [Ferrari] miało dużą prędkość maksymalną. Bardzo trudno było zbliżyć się do pierwszego zakrętu i wykonać tam jakikolwiek ruch. Musiałem zmusić [Sainza] do popełnienia błędu i na szczęście taki się zdarzył, gdy zblokował opony, a ja miałem lepszą przyczepność po wyjściu z zakrętu numer dwa”.