Bezprecedensowa seria zwycięstw Red Bulla, trwająca przez cały sezon od Bahrajnu do Włoch, została przerwana w Singapurze. Bolid Czerwonych Byków przez cały weekend był niestabilny i nie miał tempa, by walczyć o najwyższe pozycje, co pozwoliło Ferrari wygrać rywalizację na Marina Bay Street Circuit.
W ten sam weekend wprowadzono także dwie dyrektywy techniczne, jedna dotyczyła konstrukcji i elastyczności skrzydeł bolidu, druga modyfikowała dyrektywę dotyczącą podłogi z zeszłego sezonu. Zbieg tych wydarzeń spowodował, że wielu zaczęło łączyć nowe dyrektywy ze spadkiem formy Red Bulla, mimo iż Christian Horner podkreślał, że wszystkie części RB19 są w pełni zgodne z nowymi wytycznymi.
Spekulacje szybko się jednak skończyły, kiedy na Suzuce Max Verstappen zaprezentował się świetnie we wszystkich sesjach treningowych, pieczętując dobrą formę i zdobywając pole position do niedzielnego wyścigu z ogromną przewagą.
„Szczerze mówiąc, tak, mieliśmy zły weekend [w Singapurze]” – powiedział Verstappen. „Wtedy ludzie zaczynają mówić, że to wszystko z powodu dyrektywy technicznej, ale myślę, iż teraz ich zatkało”.
„Z mojej strony jestem bardzo podekscytowany możliwością spędzenia tutaj dobrego weekendu i upewnienia się, że jesteśmy silni”.
„On [inżynier wyścigowy Maxa – Gianpiero Lambiase] powiedział mi, że fajny byłby czas 1:28, więc powiedziałem mu, że go wykręcę. On na to: «Tak, ale nie rozbijaj przy tym samochodu», a ja odpowiedziałem, że oczywiście nie zamierzam tego zrobić!”
„W kilku miejscach pozostało jeszcze trochę czasu i to właśnie próbowałem uporządkować, co wyszło całkiem nieźle” – podsumował Holender.