Lepiej nie można było tego rozpocząć
Niemalże cały dotychczasowy weekend wyścigowy FROC w Taupo przebiegł pod znakiem deszczowych warunków pogodowych. Nie inaczej było w kwalifikacjach, gdzie kierowcy osiągali swoje czasy na mokrym torze. Pomimo niesprzyjającej aury 19-latek z Polski zdołał zająć drugie miejsce w czasówce.
W wyścigu, gdzie nawierzchnia również była wilgotna, polski kierowca wyścigowy popisał się genialnym startem. Jeszcze przed pierwszym zakrętem wyprzedził Christiana Mansella. Australijczyk później przez kilka okrążeń starał się odzyskać prowadzenie, lecz Roman Biliński na to mu nie pozwolił.
Polak „siódmy bieg” wrzucił po neutralizacji, która była spowodowana kolizją z tyłu stawki. Biliński bowiem bardzo szybko uciekł reszcie, a ponadto ustanowił najszybszy czas pojedynczego okrążenia w wyścigu. Został tym samym pierwszym kierowcą z Polski w historii istnienia tej serii, który wygrał zawody w tych mistrzostwach.
„O takie coś mi właśnie chodziło. Nie jest tajemnicą, że uwielbiam ścigać się w takich warunkach pogodowych” – powiedział po sobotnich zmaganiach Roman Biliński.
„W kwalifikacjach mieliśmy dobrą strategię pod kątem rozgrzania opon, co się naprawdę przydało. Gdy już wyprzedziłem Christiana, wiedziałem od razu, że muszę uciekać. Gnałem jak szalony, ale jednocześnie zarządzałem oponami, aby ich za bardzo nie zniszczyć. Po prostu robiłem swoje. Dziękuję M2 Competition za dostarczenie tak niesamowitego bolidu. Bez nich to nie byłoby możliwe”.
„Przed nami jeszcze jedna sesja kwalifikacyjna i dwa wyścigi. Do tego pierwszego wystartuję z ósmego pola startowego, bo obowiązuje odwrócona kolejność względem wyników z inauguracji weekendu. Jak w F3 i F2. Natomiast do trzeciego chcę ponownie ustawić się w pierwszej linii. Bądźcie czujni i trzymajcie kciuki”.
Drugi wyścig i kolejne podium
19-latek do tej gonitwy przystępował z ósmej pozycji. W mistrzostwach FROC stosuje się tzw. odwróconą stawkę. W tym wypadku zamienia się kolejnością ośmiu najlepszych kierowców z pierwszego wyścigu. Zwycięzca startuje z ósmego pola, drugi najlepszy zawodnik z siódmego itd.
Polski kierowca wyścigowy już na starcie popisał się świetnym refleksem. Biliński bowiem awansował o dwie lokaty. Później Polak wyprzedził Shina, Smitha i Sceatsa, Dzięki temu 19-latek znalazł się w czołowej trójce. Na sam koniec wyścigu Roman Biliński wykonał ruch, który zapewnił mu dodatkową pozycję, wykorzystując strategiczną przewagę, gdy Gerrard Xie z Alexem Crosbim, rywalizowali przed nim.
Duet ten walczył z przodu o wygraną. Zawodnicy ci zaczęli bardzo mocno ze sobą konkurować, w ten sposób Polak zbliżył się do tego duetu. Xie tuż przed rozpoczęciem przedostatniego okrążenia wyprzedził Nowozelandczyka, a chwilę później w jego ślady poszedł Biliński, który wykonał odważny manewr przed hamowaniem do pierwszego zakrętu. Polak na mecie zameldował się na drugiej pozycji, awansując względem startu aż o sześć miejsc.
„Dobre rozpoczęcie kolejnego dnia. Już po starcie zyskałem trochę pozycji, a po zjeździe samochodu bezpieczeństwa wiedziałem, gdzie mogę atakować. Starałem się ważyć ryzyko, aby nie przeszarżować. Niemniej przebijanie się przez stawkę było bardzo łatwe” – mówił po wyścigu Roman Biliński.
Trzeci wyścig i zwycięstwo w głównym starciu
Do głównej rywalizacji polski kierowca wyścigowy przystępował z trzeciego pola startowego. W kwalifikacjach był czwart, lecz Christian Mansell dostał karę za spowodowanie kolizji i Biliński awansował w górę o jedną pozycję. Po zgaszeniu świateł uporał się z Alexem Crosbiem, lecz atomowo ruszył Mansell, który znalazł się przed tą dwójką.
Na czternaście okrążeń przed metą 19-latek wyprzedził Liama Sceatsa. Miało to miejsce przed ostatnią szykaną. To właśnie tam Biliński często atakował rywali i robił to skutecznie.
Dziesięć okrążeń później Roman powtórzył swój manewr. Christian Mansell podobnie jak Liam Sceats próbował zamknąć drzwi, lecz Polak się nie przestraszył i znalazł się przed Australijczykiem. Podopieczny M2 Competition nie oddał prowadzenia już do mety i tak po raz drugi w ten weekend zwyciężył.
„Kocham Taupo, nie wierzę, co się stało w ten weekend! Wszyscy tego potrzebowaliśmy” – podkreślił Polak.
„Po starcie zachowałem swoją pozycję, a później robiłem wszystko, aby zbliżyć się do prowadzącej dwójki. To się udało. Prosta przeciwległa zapewniała sporo miejsca na wyprzedzanie”.
„Wiele dla mnie znaczy wywalczenie trofeum upamiętniającego Denny’ego Hulme’a, czyli mistrza świata F1 z 1967 roku. To legenda i jestem z tego dumny. Bardzo cieszę się, że udało się ją wywalczyć”.
„Do Manfeild jadę jako lider mistrzostw. Ciąży na mnie odpowiedzialność, ale zrobię wszystko, aby taki stan rzeczy się utrzymał. Dziękuję M2 Competition za dostarczenie tak znakomitego bolidu” – podsumował weekend w Taupo.
Roman Biliński przez obserwatorów był chwalony za umiejętne zarządzanie oponami. Polski kierowca wyścigowy jak mało kto zadbał o ogumienie podczas rywalizacji.
Za wygranie trzeciego wyścigu kierowca dostał nagrodę imienia Denny’ego Hulme’a, który do tej pory pozostaje jedynym Nowozelandczykiem, mającym mistrzostwo świata Formuły 1.
Co dalej?
Kolejna runda odbędzie się na torze w Manfeild, którego patronem jest inna legenda z Nowej Zelandii, czyli Chris Amon. Zawody w tym miejscu zaplanowano od piątku 26 stycznia do niedzieli 28 stycznia.
Roman Biliński po trzech wyścigach ma na koncie 88 punktów i prowadzi w klasyfikacji generalnej mistrzostw.
Źródło: Roman Biliński Racing