Gdzie jak nie na Monzy
Dotychczasowy przebieg sezonu 2023 nie jest zbyt dobry dla stajni z Maranello. Bolid SF-23 nieraz pokazywał świetne osiągi w kwalifikacjach, ale w wyścigach nie było go stać na walkę o zwycięstwa. Głównymi bolączkami konstrukcji są wrażliwość na wiatr, trudność z optymalizacją okna pracy oraz nieregularne tempo wyścigowe. Obecnie zespół Ferrari zajmuje czwarte miejsce wśród konstruktorów, a ich kierowcy są na lokatach numer pięć i sześć.
Mimo to Leclerc nie traci wiary. Jego nadzieją jest najbliższe Grand Prix Włoch na torze Monza, gdzie chciałby dać kibicom radość.
„Nawet w trudnym dla zespołu sezonie jest tak wielu fanów. To dodaje nam uśmiechu i energii przed weekendem. [Co ciekawe – przyp. red.] nie zawsze wygrywa tutaj najszybszy bolid”.
Leclerc posmakował już triumfu w „Świątyni Prędkości”
Jak do tej pory Monakijczyk jest jedynym kierowcą Scuderii, który stawał na podium w 2023 roku. Uczynił to dotychczas 3-krotnie – w Azerbejdżanie, Austrii i Belgii. To oznaczałoby, że tam, gdzie potrzebna jest moc i nieco mniejszy docisk aerodynamiczny, tam SF-23 radzi sobie nieźle.
Trudno jednak oczekiwać, aby doszło do powtórki z 2019 roku. Wtedy Ferrari było zagrożeniem dla dominującego Mercedesa i w dodatku miało najlepszy silnik. Później ich jednostka napędowa została szerzej zbadana i FIA zakazała jej użycia w kolejnych latach, przez co w Maranello musiano zaczynać niemal od zera. Dziś nie jest źle pod tym kątem, ale niestety bolid może płatać figle.
„Widok tak wielu ludzi napawa mnie ekscytacją. Przypomina mi to zwycięstwo w 2019 roku. Każdego roku jest to szczególne uczucie, można zobaczyć i poczuć pasję. To coś wyjątkowego. Zawsze mówię o tym zwycięstwie. Teraz musimy pojechać i zrobić to jeszcze raz” – powiedział kierowca Scuderii Ferrari.