Sezon 2026 przyniesie Formule 1 zmiany w konstrukcji silnika – pierwsze takie od dwunastu lat. Zmiany są między innymi przystosowywane pod obniżenie kosztów produkcji, aby zachęcić do dołączenia nowych producentów. Do F1 po raz pierwszy dołączy Audi, a Ford oraz Honda powrócą ponownie. Swoje zainteresowanie wyrażał także Cadillac, który potencjalnie mógłby dołączyć od 2028 roku.

Po pojawiających się obawach dotyczących mocy nowych silników i czy dorównają aktualnym jednostką, Pat Symonds – dyrektor techniczny Formuły 1 – rozwiewa obawy oraz ujawnia nowe informacje o nowej generacji.

„Będą to samochody zasilane energią elektryczną o mocy 900 koni mechanicznych” – powiedział Symons. „Będziemy mieć ponad 1000 koni mechanicznych w samochodzie w dwudziestym szóstym roku, chcemy też, aby więcej tej mocy pochodziło z silnika elektrycznego”.

Zmiany, które zostaną wprowadzone w 2026 roku, dotkną różnych sfer działania bolidu. Nie będą to tylko nowe jednostki napędowe, ale także duże zmiany koncepcji aerodynamicznej dotyczące nadwozia i podłogi.

„Chcemy zmniejszyć siłę docisku samochodu” – dodał Symonds. „Jednym z powodów, dla których samochody są tak ciężkie, jest to, że muszą radzić sobie z tak dużym obciążeniem”.

„Teraz będą się trochę bardziej ślizgać. Myślę, że to spowoduje, iż położymy nieco większy nacisk na kierowcę. To ważna rzecz. To kierowcy są bohaterami, to supermanami, których chcemy promować. Myślę więc, że wszystko idzie w dobrym kierunku”.

„To technologia za rozsądną cenę” – stwierdził, analizując zmiany kosztów produkcji nowych jednostek napędowych i bolidów.

„Dużo rozmawiamy o samochodzie na sezon 2022, o tym, jak poprawił on wyścigi i o wszystkich rzeczach, które zrobiliśmy. Jednak limit budżetowy tak naprawdę nie zdobywa uznania, na jakie zasługuje, ponieważ limit budżetowy ma fundamentalne znaczenie dla przyszłości Formuły 1”.

„Moim ostatnim zespołem był Williams, w którym żyliśmy na marginesie. I tak naprawdę, niedługo po tym, jak opuściłem Williamsa, musieli sprzedać stajnie i nie byli w tym sami. Zespoły naprawdę walczyły o przetrwanie. W ciągu siedmiu lat zamieniliśmy te zespoły w warte pół miliarda dolarów i to robi wrażenie. A w dużej mierze wynika to z ograniczenia budżetowego”.

„Teraz kiedy mówimy o producentach, mówią nam: »tak, właściwie to jest to interesująca technologia i jest dostępna w śmiesznie niskiej cenie«. Nie musimy w to inwestować setek milionów dolarów, ale możemy eksploatować obszary, które nas interesują”.

„Ludzie, myśląc o bateriach, myślą o litowo-jonowych. To jakby powiedzieć, że metal jest metalem: czy to stal, czy to aluminium, czy to magnez? Istnieje wiele różnych składów chemicznych akumulatorów, a w Formule 1 wykorzystuje się te naprawdę interesujące. Zatem producenci mają jeszcze mnóstwo technologii do dyspozycji” – podsumował Symonds.